Jak dzisiaj słuchamy muzyki? To oczywiste - sięgamy po iPoda, telefon komórkowy bądź wybieramy odpowiednie utwory w naszej przepastnej kolekcji mp3 na twardym dysku laptopa. W ostatnich latach chętnie korzystamy też z serwisów internetowych oferujących legalny odsłuch utworów. Równocześnie z postępem technologicznym, w opozycji do niego rozwija się trend powracania do korzeni technologii audio – płyt winylowych.
Choć producenci sprzętów grających dwoją się i troją, wymyślając coraz to nowocześniejsze technologie, znajdzie się wielu miłośników muzyki, którzy twierdzą, iż żadne wymyślne techniki odtwarzania dźwięków nie dorównają starej, dobrej czarnej płycie. Choć, technicznie rzecz rozpatrując, nie powinno być to odczuwalne, zwolennicy winyli uważają, że czarna płyta generuje dźwięk o wiele lepszej jakości niż cyfrowe urządzenia.
Oczywiście muzyka zapisana w pliku mp3 również nadaje się do słuchania, jednak przyznać trzeba, że z wielu względów analogowy sprzęt „starej generacji” ma sporą przewagę. Wielbiciele gramofonów jednogłośnie twierdzą, iż muzyka z płyty winylowej ma cieplejsze i pełniejsze brzmienie niż dźwięk odtwarzany choćby z CD.
Często spotkać się można z opiniami, jakoby winyl przeważał nie tyle z powodów czysto technicznych, jak względów sentymentalnych. By zrozumieć, o czym jest mowa zastanówmy się, jak dawniej słuchano muzyki, a jak słucha się jej obecnie.
Dziś sięgamy po utwory muzyczne głównie po to, by grały nam „w tle”. Nakładamy na uszy słuchawki, gdy idziemy na spacer, jogging, włączamy ją, by budowała tło do romantycznych spotkań we dwoje. Kiedyś było zupełnie inaczej. Muzyka wydobywająca się z gramofonu była niemal celebrowana, a płyty stanowiły majątek na wagę złota. Zwłaszcza w Polsce, w której czas świetności gramofonów i czarnych płyt przypadł na ciężkie czasy dla przemysłu fonograficznego i nagrania można było pozyskać niemal wyłącznie dzięki uprzejmości „wujka z Ameryki”. Tak zdobyte płyty odsłuchiwane były z ekscytacją nie tylko przez właściciela sprzętu, ale również znajomych, rodzinę i sąsiadów. Wspólne słuchanie muzyki stanowiło wówczas swego rodzaju rytuał.
Wspominając te czasy, zauważamy, jak powierzchownie traktujemy dziś muzykę oraz jak wbrew pozorom mało ona dla nas znaczy. Obecnie, w złotej erze formatu mp3, nawet płyty CD kupowane są głównie przez najzagorzalszych fanów. Dla nich album muzyczny to nie tylko muzyka. Równie ważna jest oprawa graficzna płyty wraz z wszelkiego rodzaju dodatkami. Istotna jest współgrająca z treścią muzyki okładka, a także oprawa graficzna dodanej do kompaktu książeczki. Podobnie rzecz ma się z miłośnikami winyli. Spójrzmy na okładkę jakiegokolwiek albumu wydanego na czarnej płycie i jego kompaktowego odpowiednika. Pamiętajmy, że okładka reprezentuje zawartą na płycie muzykę. Siłą rzeczy musi więc z nią współgrać i być zaprojektowana w sposób przemyślany. Czy taka grafika, niekiedy w połączeniu z przypisanym jej materiałem muzycznym tworząca niemal dzieło sztuki, nie prezentuje się na dużej kopercie winylu o wiele lepiej niż na pudełku CD?
Wszechobecna moda na retro sprawiła, że czarne płyty znów są towarem poszukiwanym, pożądanym i prestiżowym. Albumy „z epoki” osiągają dziś niebotyczne ceny. Dla przykładu: płyta "Never Mind the Bollocks, Here's the Sex Pistols" legendarnego brytyjskiego zespołu punkrockowego Sex Pistols warta jest dziś około 65 tysięcy złotych. Najcenniejsze są pierwsze wydania albumów. Tym więcej warta jest płyta, im bliższa „taśmy matki”, czyli nośnika, na którym nagranie zapisane zostało po raz pierwszy, a z którego kopiowane było na płyty przeznaczone do masowej sprzedaży.
Albumy muzyczne wydawane są na płytach gramofonowych również obecnie, jednak stanowi to marginalną część całego przemysłu fonograficznego. Wydania takie prawie zawsze wypuszczane są na rynek po to, by stanowiły ekskluzywne gadżety dla największych fanów danego wykonawcy. Cena takich wydań jest zróżnicowana – waha się od około 50 zł do 120 zł, jednak bogate wydania kolekcjonerskie osiągają ceny nawet powyżej 200 zł. Nie dorównują one jednak tym sprzed ery cyfryzacji, gdyż zapisany na nich materiał pochodzi z pierwotnego nagrania, które zostało zarejestrowane na sprzęcie elektronicznym oraz obrobione cyfrowo.
Co powoduje w nas tęsknotę do tej, jakby nie było, archaicznej formy odtwarzania muzyki? Często po prostu sentyment. Niekiedy też potrzeba wszystkiego tego, czego nie dają nam iPody – swego rodzaju namacalności muzyki.
Tęsknimy za czasem, kiedy na album muzyczny składało się więcej czynników niż sam zapis dźwiękowy. Często chcielibyśmy przekonać się, jak słuchanie muzyki odbywało się za czasów młodości naszych rodziców czy dziadków. Ustawić igłę gramofonu na krawędzi czarnej płyty i z zapartym tchem czekać, aż popłyną z niej pierwsze dźwięki. Zasiąść wygodnie w fotelu i zatopić się w dźwiękach, trzymając w dłoniach wielką, kartonową kopertę ze starannie wykonaną grafiką na okładce.