Wnętrza

Rekreacja

Świecące diody- oszczędnie i z fantazją

Tekst Bartłomiej Chmiel Alfa - Zeta Sp. z o.o. • Zdjęcia Alfa - Zeta Sp. z o.o.

2012-08-27
Świecące diody- oszczędnie i z fantazją

Dzisiaj nie trzeba już nikogo przekonywać, że świecące diody to dobry pomysł oraz nowy kierunek w oświetleniu. Praktycznie pojawiły się  już wszędzie tam, gdzie potrzebne jest światło. Można by stwierdzić, iż wszystko zostało powiedziane. Sceptycy narzekają na średniej jakości oświetlenie z tanich źródeł, optymiści liczą oszczędności i nie przejmują się nie zawsze idealną barwą światła. Mamy na rynku produkty profesjonalne, markowe, dobrej jakości, ale również tanie, dające gorszej jakości światło. Jednym słowem jest w czym wybierać. Jest jeszcze jeden aspekt nad którym koniecznie trzeba się zastanowić: czy zawsze używamy tego typu światła z głową oraz czy faktycznie instalujemy w taki sposób który pozwala na zmniejszenie rachunku za prąd?




Gdzie jest pułapka?



Żarówki pobierają dużo prądu- to jest tak samo oczywiste jak to, że diody potrzebują go bardzo mało, a nawet są ludzie, którzy wierzą, iż prawie wcale. Opinia o znikomym poborze mocy wzięła się z popularnego niegdyś porównania oświetlenia opartego na technologii LED z diodami czuwania w sprzęcie RTV, czy alarmach samochodowych. 

Zróbmy małą kalkulację dla oświetlenia akcentującego, ukrytego we wnęce sufitu. Ze względu na to, że diody prawie nie zużywają prądu oraz są wygodne w instalacji, najczęściej korzystamy w takim wypadku z taśm LED. Załóżmy, iż oświetlamy pomieszczenie po obwodzie dwudziestoma metrami najpopularniejszej taśmy LED z trzystoma diodami umieszczonymi na pięciometrowej,  samoprzylepnej taśmie. Nie potrzebujemy Pitagorasa, żeby policzyć, że zużyjemy cztery takie taśmy, czyli UWAGA – 1200 diod. Zgodzimy się, iż diody z takiej ilości telewizorów już nie są bez znaczenia i na pewno pobór prądu mógłby być zauważalny. Na szczęście nie mamy takiej ilości urządzeń w trybie stand-by włączonych w domu jednocześnie, ale możemy mieć takie oświetlenie, które służy jako dekoracyjne,  włączane gdy odpoczywamy w salonie, czy oglądamy telewizję. Spokojnie relaksując się mamy wrażenie, że tak delikatne światło pobiera mało prądu, a tu niespodzianka 20 metrów taśmy to 100W. Dla porównania- klasyczny żyrandol z pięcioma energooszczędnymi żarówkami to około 50-60W, czyli prawie połowa, a ilość światła nieporównywalnie większa! To bardzo prosty przykład, ale pokazuje problem bardzo dosadnie. Czy to oznacza, że należy zrezygnować z takich rozwiązań i stosować tylko oświetlenie główne + klasyczny kinkiet? Jeżeli nie, to czy mamy jakieś inne sposoby? Mamy, wystarczy tylko odejść od utartych schematów oraz wziąć rozwiązania, które podają nam firmy profesjonalnie zajmujące się oświetleniem diodowym i nie tylko. 




Profesjonalnie = drogo? Tanio =  dobrze?

Wracając do pomieszczenia z początku artykułu, zastanówmy się jak zastosować oświetlenie LED, które będzie dekoracyjne oraz naprawdę energooszczędne, a do tego nowoczesne?  Spokojnie możemy założyć, iż użyjemy maksymalnie 20% mocy taśm LED, czyli 20W.


Pierwsze 3 waty


Zacznijmy od podłogi. Nikt nie powiedział,  że oświetlenie dekoracyjne musi być zainstalowane na suficie, a jeżeli zawsze jest, to czemu u nas musi być tak samo. Do niedawna instalacja lamp w podłodze była problematyczna, ponieważ trzeba było przygotować wcześniej odpowiednią wylewkę pod podłogę oraz zaplanować i poprowadzić przewody. Jeżeli udało nam się już przebrnąć przez te problemy okazywało się, że oprawy halogenowe grzeją się, powodując ryzyko oparzenia. Dzisiaj mamy do dyspozycji zupełnie nową lampę - Floorleds od firmy EYELEDS. Oprawka jest płaska, wytrzymała na obciążenia, wodoodporna, estetyczna i pobiera TYLKO 0,3W. Można ją zainstalować w każdej podłodze. Mieści się ona między podłogą a wylewką. Załóżmy 10 oprawek, miejsca instalacji mogą być dowolne. Mogą stanowić rząd lamp pod ścianą, a także iść w poprzek salonu. Ogranicza nas tylko indywidualne rozstawienie mebli i fantazja. Pobór mocy systemu 10 opraw to aż 3 waty. Przy tak niskim poborze mocy może się świecić nawet całą noc oraz służyć do poruszania się po domu w nocy, kiedy główne oświetlenie może nas oślepiać. Jest idealne do korytarzy, czy schodów, a nawet dzięki swojej wodoodporności, jako oryginalna dekoracja, nadaje się doskonale do łazienki.




Kolejne waty dające dużo światła

Został nam jeszcze zapas mocy, bo to nie koniec pomysłów. Kolejnym ciekawym rozwiązaniem są jedno watowe lampki diodowe. Wbrew pozorom najciekawsze dla naszego projektu są te z wąskim kątem świecenia. Doskonale przydadzą się do stworzenia smug światła na ścianie, 10 sztuk powinno wystarczyć. Możemy zainstalować je wzdłuż dwóch ścian w odstępach co jeden metr. Dodatkowo możemy znaleźć miejsca, które chcemy wyjątkowo doświetlić, na przykład obraz, kwiat, rzeźbę, itd. i  nad nimi zainstalować dodatkowe lampki, które doświetlając obiekt stworzą bardzo ciekawy klimat w pomieszczeniu. Jakimi lampami można się posłużyć? Tutaj wybór może być szerszy, mogą to być lampy z serii DL od firmy Colligwoodlighting, albo bardziej wysublimowane i designerskie lampy od firmy Roblon, na przykład Corvus 1r. Tej mocy lampki, tylko z szerszym kątem, doskonale oświetlą nam również wnęki oraz półki w ścianie.


Deser


Czyli coś ekstra. Proste, ciekawe, eleganckie, nietypowe i pobierające tylko 3 waty. Te założenia spełni nam lampa ścienna LED. Przykładem może być WL041 od firmy Collingwoodlighting. Lampa ta tworzy na ścianie bardzo ciekawy efekt rozbłysku, oświetlając całą ścianę. Tym akcentem zamknęliśmy nasze oświetlenie dekoracyjne w 19 watach. Spokojnie można powiedzieć, że wszystko naraz to aż za dużo, ale nawet jeżeli byśmy zdecydowali się zainstalować i włączyć wszystko, to nasz system będzie 5 razy bardziej oszczędny niż również oparty na diodach system z taśmą LED, ukrytą we wnęce nad sufitem.

Nie mam na celu zniechęcić do stosowania taśm ledowych , to bardzo ciekawy produkt i na pewno można nim wykonać bardzo ciekawe  dekoracje, ale instalujmy je z głową oraz pomysłem.