Dom

Projekty

Na neutralnym gruncie

Tekst Anna Lachmann

2013-08-07
Na neutralnym gruncie

„Pamięta się tylko światło. Zawsze światło. I zapach. Jasny, odurzający aromat blasku.” 
Artur Daniel Liskowacki
Cukiernia pani Kirsh

 

Z aranżacją wnętrz jest trochę jak z grą w ciuciubabkę – nie wiemy nic na pewno, wyczuwamy klimat miejsca, aurę jego mieszkańców i staramy się te intuicyjne wrażenia przenieść ze świata wyobraźni do realnego. Tym razem celem przyświecającym projektantce było rozświetlenie domu, rozjaśnienie wnętrza i znalezienie złotego środka na pogodzenie różnych stylów, ale nie rezygnowania z któregokolwiek. To jak układanie puzzli z dwóch różnych opakowań. Co można zrobić, mając tak różne pudełka? Dużo!

 


Światło buduje przestrzeń. Tu miało ją też zintegrować. Poukrywane w kasetach lub za ekranami ledy swoją poświatą subtelnie wydobywają kształty i przestrzenność form, jednocześnie łagodnie sprzyjają wypoczynkowi. Drugim spoiwem jest gama kolorów ziemi. Szarości, grafity, beże, brązy, biel i czerń, wśród których czujemy się spokojni i u siebie. Są też bezimienną scenerią, na której można eksponować każdy rodzaj materiału. Tylko nie zapominajmy, że nadmiar ładu jest po prostu nudny. Temu służy design, dodatek z charakterem, niekoniecznie coś niszowego albo od znanego projektanta, chociaż...
Realizacja części dziennej niosła małe ryzyko, ponieważ założeniem właścicieli było stworzenie nowoczesnego salonu współgrającego z istniejącymi elementami klasycznymi, a więc masywnymi, przysadzistymi meblami z jadalni i kuchni. Zatem mieć kuchnię, ale nie pokazywać jej, oddzielić przestrzeń, ale nie zamknąć, zasłonić, ale nie stracić światła, chłodno, ale ciepło... Zjeść ciastko i mieć ciastko! Można.
Punktem wyjściowym, który dał początek eklektycznemu wnętrzu, jest ścianka dzieląca kuchnię od jadalni. Stanęła dokładnie w osi pomiędzy oknami w kuchni i... już. Trochę przysłoniła kulinarny bałagan, nadała też intymności przy stole bez konieczności zamykania pokoju. I najważniejsze: nie zakłóciła komunikacji, więc mały psiak, pupil rodziny, może biegać dookoła salonu i kuchni ile ma sił w łapkach.

 


Salon przeszedł sporą metamorfozę. Panele ustąpiły miejsca pięknym płytkom naśladującym bielony, lekko poszarzały dąb. Rustykalny kominek z otwartym paleniskiem skapitulował na rzecz prostego wkładu, ujętego w ramy modernistycznego portalu z polerowanego granitu. A jest skośny. Znowu: można? Telewizor wyszedł z kąta, by znaleźć honorowe miejsce przed podświetlonym ekranem. Kompletu dopełniają nowe lakierowane meble oraz bardzo, bardzo wygodne skórzane sofy. Jak ktoś ma szczęście w nie wpaść, to może się zasiedzieć, szczególnie gdy zapłonie ogień w kominku... Tak powstało miejsce na mały chill-out i chociaż nie ma wyrysowanej linii demarkacyjnej na podłodze, to granica między funkcjami jest. To ważne, gdy decydujemy się na otwartą powierzchnię. Wyznaczanie stref samym choćby układem mebli czy rozmieszczeniem świateł daje poczucie bezpieczeństwa, porządku i sensu.

 


Stół, krzesła i komoda od początku były nienaruszalnymi elementami układanki. Mimo to dostały nowy akcent w postaci ponadczasowej lampy Caboche. Ach, Foscarini... To światło załamujące się przez polimerowe kulki to przysłowiowa kropka na „i”. Klasyk do klasyka. Można.
A co z kuchnią? Jak unowocześnić już istniejącą, tradycyjną kuchnię, nie wyrzucając stylizowanych drzwiczek i frezowanych listew? Trzeba dokonać rewolucji, nomen omen kuchennej. Po likwidacji części szafek i korekcie układu uwagę przykuwa teraz blat kwarcytowy w delikatnej szarości, na którym dumnie prezentuje się ceramiczny zlew. Ta skromna szarość doskonale komponuje się z wiśniowymi frontami oraz pozwala zaistnieć metalicznej tapecie, białemu sufitowi i czarnym witrynom. Witryny pięknie oświetlone, wyposażone w dotykowe szuflady, spore, za to wkomponowane we wnękę, więc skalę pojemności tuszuje złudzenie optyczne. Sercem tego miejsca jest barek-stół, gdzie domownicy spędzają czas równie chętnie, co na miękkich sofach. Dobrze, doskonale, w końcu sercem każdego domu jest kuchnia. Dowód, że stare z nowym może się spotkać pod jednym dachem i zadowolić nieraz odmienne gusta domowników. Można?

 


Czy pojęcie standardu w połączeniu beżu i brązu jest dobre czy złe? Tak, oczywiście zależy to indywidualnych upodobań, ale łazienki w tym domu pełnym kontrastów są dobrym przykładem na to, że nie należy się bać swoich upodobań. Toaleta dla gości to właśnie taki melanż ciepłych barw. Spokojna, z ładną ceramiką i polerowanym gresem. Podobny nastrój jak w spa ma łazienka rodzinna. Tylko znowu dylemat – co zrobić, gdy trzeba coś zmienić, a materiał już dawno przestał być produkowany? Trzeba użyć kontrastu, tylko przemyślanego, bo nagły szok spowodowany np. sąsiedztwem betonu obok klasycznej płytki z greckim motywem to błąd. Znowu metodyczność nabiera znaczenia. Połączenia takie jak: marmur + drewno, szkło + metal, beton + stal itd. To, co naturalne pasuje do siebie.
Czasami na etapie projektu wiatrołap zostaje potraktowany po macoszemu. Ten miał szczęście. Na powitanie możemy przejrzeć się w magicznym lustrze (projekt autorstwa Starcka), a uzupełnia go pikowana srebrna pufa. Z pazurkiem.

 


Niesamowite jest to, jak wiele czynników ma znaczenie w trakcie aranżacji wnętrza. Wychodzimy od bardzo prostych założeń, przyjmujemy wytyczne, opierając się na intuicji, na emocjach, które czujemy lub na wyobrażeniach. Wyobraźnia jest niezbędna nawet przy projektowaniu łyżki, ale nawet wtedy zrodzony pomysł powinien trzymać się jakichś zasad, ponieważ inaczej najlepsza idea nie ma szans na zrealizowanie. Tak więc drogą skojarzeń: wyobraźnia to myśl, myśl to energia, energia to światło... Można?